- No więc… mamy pewne informacje na temat bitwy
olbrzymów w Kanadzie od półbogów z Obozu Jupiter, których wysłaliśmy tam na
misję. To naprawdę poważna sprawa. Podobno wszystkie olbrzymy, które przeszły na stronę Rei, chcą pokonać tych,
których nie udało jej się przekonać. Na razie nie wiadomo, jak bardzo ta wojna
wpłynie na wojnę między Uranosem i Reą w Grecji.
- To niezbyt dobre wiadomości… A wiecie,
kiedy będzie ta bitwa?
- Prawdopodobnie dwudziestego drugiego
czerwca, w letnie przesilenie
- Ale to już za miesiąc! Muszę porozmawiać
z Chejronem, trzeba natychmiast wyruszać na misję… - Annabeth zawsze w takich
chwilach zmieniała się w swoją matkę, Atenę – musimy zaplanować trasę… dokończyć
budowę statku… - mówiła do siebie na odchodnym.
- Hej, Mądralińska! Gdzie tak pędzisz, mój
ty strategu wojenny? – Percy podbiegł do swojej dziewczyny i cmoknął ją w
policzek.
- Glonomóżdżku! A ty nie przeginaj! -
Annabeth zaśmiała się radośnie.
- Chodź, pójdę z Tobą do Chejrona – odrzekł
Percy.
Więc oboje w dobrych nastrojach, trzymając
się za ręce poszli razem do Wielkiego Domu.
***
Centaur Chejron jak zwykle był w swoim
pokoju słuchając starych płyt Franka Sinatry i Madonny. Percy zapukał, a po usłyszeniu
cichego ‘’proszę” razem z Annabeth wszedł do środka. Chejron stał przy biurku,
obok włączonego odtwarzacza i studiował jakąś mapę. Kiedy zobaczył, kto go
odwiedził, od razu pokłusował w ich kierunku.
- Chejronie! – wykrzyknęła Annabeth z
radością. Kochała centaura jak ojca, bo zajmował się nią od ponad 10 lat.
Podbiegła i przytuliła go.
- Witaj, moje dziecko – odpowiedział
nauczyciel, po czym odwzajemnił uścisk – co Was do mnie sprowadza?
- Hazel – zaczął Percy – przekazała nam
pewne informacje dotyczące bitwy olbrzymów w Kanadzie i przyszliśmy się z Tobą
nimi podzielić.
-Wiem już wszystko, Percy. Panna Levesque wraz
z panem Zhang o wszystkim mnie już poinformowali.
- To w takim razie, Chejronie, co z tym
zrobimy? Jeśli to ma mieć jakiś wpływ na wojnę w Grecji, musimy natychmiast
wyruszać! – rzekła Ann.
- Wiem, Annabeth, wiem. Musicie jak
najszybciej znaleźć Leona Valdeza i z nim porozmawiać. My spotkamy się jutro na
naradzie grupowych domków, a jej dokładną godzinę i miejsce spotkania ogłoszę
na dzisiejszej kolacji. No i trzeba zawiadomić Pana D. – rzekł z lekkim
zażenowaniem.
Pan D. – Dionizos, nie cieszył się zbyt
wielką popularnością głownie dlatego, że został dyrektorem Obozu tylko dlatego,
że jego ojciec, Zeus, zesłał go tu za karę, bo Dionizos uwiódł zakazaną nimfę.
- Dobrze, idźcie do niego. Widzimy się na
naradzie. A po rozmowie zaraz na zajęcia! Już! – rzekł żartobliwie Chejron.
***
Leo pracował właśnie w warsztacie i
montował balistę do kadłuba latającego statku „Artemis V”, który miał posłużyć
im za transport go Grecji na misję. Właśnie ładował balistę, którą nazwał
Scorpion, bo chciał ją wypróbować. Miał dziwny zwyczaj nazywania różnych
urządzeń imionami, chociaż nie wiedział dlaczego. Lepiej dogadywał się z nimi,
niż z ludźmi… może to dlatego, że jego ojcem jest Hefajstos, grecki Bóg Kowali,
Rzemiosła. Przecież on, Leo, nie miał nawet dziewczyny, chociaż jego trzej
najlepsi przyjaciele mieli. A przecież wszyscy kochają Leona!
Jego rozmyślania przerwało wejście jego
przyjaciół, Annabeth i Percy’ego.
- Joł, Valdez! – zawołał Percy z uśmiechem.
- Cześć, Leo. Jak tam prace nad „Artemis”?
– zagadnęła Ann.
- Hej wszystkim! Już prawie kończę, właśnie
montowałem Scorpiona na kadłubie. A co Was do mnie sprowadza? –odparł Leo.
- Chejron nas przysłał i kazał nam z Tobą
porozmawiać. Wiesz, pojawiły się nowe okoliczności w sprawie naszej misji w
Grecji… - zaczęła Annabeth.
- Jakie okoliczności? Kolejna wojna? –
spytał ironicznie Leo.
- To
Frank i Hazel Ci nie mówili? Otóż… bitwa olbrzymów w Kanadzie. Nikt jeszcze nie
wie, jaki wpływ będzie to miało na naszą wyprawę, no, ale… sam rozumiesz –
odrzekła córka Ateny.
- Na Hefajstosa, rozumiem! To dość poważna
sprawa… trzeba przyspieszyć pracę nad „Artemis V”! – powiedział ze
zdenerwowaniem Leo.
- Dobrze, Leo. Zostawimy Cię teraz, dokończ
statek, a my wracamy na zajęcia! - krzyknęła na odchodnym Annabeth.
- Nara, Valdez! – zawołał Percy.
- Do zobaczenia, trzymajcie się! Skończę
najszybciej jak się da! – krzyknął za nimi syn Hefajstosa.
Percy wziął Annabeth za rękę i razem wyszli
z pracowni Hefajstosa. Szli, trzymając się za ręce i rozmawiając. O tej porze, Obóz zawsze cichł. Każdy przesiadywał w swoim domku, odpoczywając lub przygotowując się do wieczornego treningu.
- Miło tak czasem przespacerować się po starym, dobrym Obozie - westchnęła córka Ateny.
- To prawda. Po obiedzie zawsze jest tu tak cicho i spokojnie... miło czasem odpocząć od wrzasków dzieci Aresa - zażartował chłopak.
- Glonomóżdżku, jesteś niemożliwy! - krzyknęła Annabeth ze śmiechem, po czym klepnęła Percy'ego w ramię.
W odpowiedzi, syn Posejdona tylko uśmiechnął się łobuzersko. Nachylił się ku niej i pocałował ją delikatnie. Po chwili, dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Czule, a zarazem namiętnie muskał jej wargi. W tej chwili, pomimo całej tej sytuacji, był w siódmym niebie. Gdy oderwali się od siebie, Annabeth wtuliła się w Percy'ego i szczęśliwi ruszyli w dalszą drogę.
***
- Miło tak czasem przespacerować się po starym, dobrym Obozie - westchnęła córka Ateny.
- To prawda. Po obiedzie zawsze jest tu tak cicho i spokojnie... miło czasem odpocząć od wrzasków dzieci Aresa - zażartował chłopak.
- Glonomóżdżku, jesteś niemożliwy! - krzyknęła Annabeth ze śmiechem, po czym klepnęła Percy'ego w ramię.
W odpowiedzi, syn Posejdona tylko uśmiechnął się łobuzersko. Nachylił się ku niej i pocałował ją delikatnie. Po chwili, dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Czule, a zarazem namiętnie muskał jej wargi. W tej chwili, pomimo całej tej sytuacji, był w siódmym niebie. Gdy oderwali się od siebie, Annabeth wtuliła się w Percy'ego i szczęśliwi ruszyli w dalszą drogę.
***
Kiedy doszli do domku numer trzy, chłopak szarmanckim gestem otworzył drzwi i weszli do środka. W środku zastali niemały bałagan, lecz oboje się tym nie przejęli. Percy odgarnął stertę ciuchów z łóżka i wskazał Annabeth miejsce siedzące. Siedzieli przez chwilę w ciszy, wsłuchując się w odgłosy przyrody za oknem. Po chwili, dziewczyna odezwała się z wahaniem:
- Wiesz, Percy...
- Wiesz, Percy...
- Tak, Ann? – spytał Percy z lekkim uśmiechem.
- Ja… boję się.
>_<
Voila! Rozdział III już jest! Wątek Leo, na
początku nie był zamierzony, ale… no, wena nie wybiera :) Trochę więcej dialogów, niż zwykle… a
akcja dopiero się rozkręca :D Tradycyjnie przypominam o głosowaniu w ankietach, zachęcam do obserwowania bloga i pamiętaj: KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
Miłego czytania, Aga ;*
Super czekam nn chociaż jak dla mnie mogłoby być więcej Percabeth :D
OdpowiedzUsuńNie martw się, będzie więcej Percabeth :) Nawet kłótnia...
UsuńPisz, pisz, pisz!
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :)
Percabeth rządzi ! ;D
Hahahahaha, racja! Percabeth górą :D
UsuńBardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
Cieszę się ;D Następny w niedzielę :)
UsuńCóż, naprawdę fajny rozdział. Nie mam chyba żadnych zastrzeżeń. Robi się coraz ciekawiej... Miło mi, że już nie piszesz o bohaterach po nazwisku. Tak jest dużo lepiej :) Nie wiem tylko, czy dobrze zrozumiałam tą całą sprawę z wojną, bo czytałam późno w nocy i byłam dosyć zmęczona. Rea walczy z Uranosem, czy są sojusznikami?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wątek o Leo (kocham gp po prostu, wszyscy go kochają) i jestem bardzo ciekawa, jaką dziewczynę mu znajdziesz, o ile w ogóle jakąś. Tylko nie Calypso! Nie lubię jej :(
Głosowałabym w ankietach, ale coś mi się popsuło w laptopie i nie mogę :( Ale będę próbować :)
Ogólnie świetny rozdział.
Córka Zeusa
PS Jeślibyś mogła, wyłącz kod obrazkowy, bo to wkurzające, jak musisz wpisywać cały czas i odstrasza wielu komentatorów :)
Miło mi, że Ci się podobało =) W sprawie Leośka (masz rację, wszyscy go kochają) postaram się znaleźć mu jakąś dziewczynę, bo też nie lubię Kalipso *pjona* :D
UsuńP.S: Nie wiem jak to się wyłącza, przykro mi =(