wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział VI: Pogrzeb i duch.

Był pochmurny, deszczowy dzień. Zwykle jaskrawy Helios, chował się dziś za dużymi, szarymi obłokami, leniwie płynącymi po niebie; gęsta mgła wisiała w powietrzu. Morze przy Long Island było niespokojne, nieboskłon co chwila przecinały błyskawice.
W Obozie Herosów trwała żałoba. W obronie obozowiska zginęło dwóch wspaniałych herosów - Percy Jackson, syn Posejdona oraz Maggie Grand, córka Zeusa. Wszyscy byli z tego powodu smutni, niektórzy płakali. Na terenie obozu dało się jeszcze zauważyć ślady walki i zniszczenia, ale teraz nikt się tym nie przejmował. Obozowicze byli zbyt zajęci przygotowywaniami do uroczystości spalenia całunów. Mieli się na niej zjawić Zeus, Posejdon, Atena, Apollo, Artemida, Hermes, Sally Jackson oraz Kathreen Grand. Cały obóz zaangażował się, aby pomóc.
 Tylko Annabeth już od dwudziestu czterech godzin siedziała zamknięta w domku Ateny i płakała. Płakała za osobą, którą kochała nad życie, której najbardziej ufała: za Percy'm. Dziś jest osiemnasty sierpnia, urodziny jej chłopaka. Dzisiaj też miał zostać spalony jego całun. Annabeth wydało to się paradoksem tak strasznym, że aż śmiesznym. Wciąż jednak nie mogła wyjść z szoku. Zaledwie kilka dni temu dowiedziała się, że ją kocha, została jego dziewczyną... miała szansę na prawdziwe szczęście! A teraz on nie żyje, zostawił ją samą. Już nigdy jej nie przytuli, nie pocałuje, nie powie, że ją kocha. Cały czas miała przeczucie, ze gdyby się z nim wtedy nie pokłóciła, do niczego by nie doszło! Jej twarz ponownie wykrzywił grymas, z oczu pociekły łzy. "Percy nie chciałby, żebym cierpiała" - przeszło jej przez myśl - "Chciałby, abym była szczęśliwa z kimś innym, a o nim zapomniała." Lecz mimo to, nie potrafiła zapomnieć o tym fajtłapowatym, wesołym, opiekuńczym synu Posejdona. Nie potrafiła być szczęśliwa bez Niego. Cierpiała, bardzo cierpiała... ale wiedziała też, że kiedyś się spotkają. I tylko ta myśl powstrzymywała ją od popadnięcia w depresję lub popełnienia samobójstwa. Otrząsnęła się z rozmyślań, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Z westchnieniem podniosła się z łóżka, podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Na progu ujrzała... Piper.
- Annabeth! - wykrzyknęła córka Afrodyty i rzuciła się dziewczynie na szyję- tak się o ciebie martwiłam! 
- Cześć. Proszę, wejdź - Annabeth zmusiła się do słabego uśmiechu.
Z powrotem przysiadła na skraju posłania i gestem zachęciła przyjaciółkę, aby uczyniła to samo. Siedziały chwilę w milczeniu, wpatrując się w ścianę. Niespodziewanie, córka Ateny wybuchnęła płaczem. Potrzebowała się komuś wyżalić, zrzucić wreszcie ten ciężar. Piper przysunęła się do niej i mocno ją objęła.
- Już, Annie, spokojnie. Wszystko się jakoś ułoży - pocieszała - nie możesz wiecznie za nim płakać.
- Kochałam go, tak bardzo go kochałam... Dalej kocham - łkała Annabeth - a on nie żyje...
Półbogini uniosła głowę i spojrzała w głębokie, piwne oczy córki Afrodyty, w których także poczęły zbierać się łzy.
- Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze masz nas - oświadczyła Piper - Mnie, Thalię, Hazel, Clarisse; cały obóz. Nie jesteś sama.
- Dziękuję Ci - odparła wdzięcznym tonem Ann.
Nagle rozległ się dźwięk konchy.
- Muszę już lecieć, czekają na mnie - rzekła córka bogini miłości, zsuwając głowę Annabeth z ramienia i wstając - a ty lepiej się ogarnij, niedługo uroczystość. Pa!
Posłała jej przelotnego buziaka i już jej nie było. Wbrew pozorom, Annabeth bardzo ta rozmowa pomogła. Cieszyła się, że przyjaciółki o niej pamiętają, że się od niej nie odwróciły.
Zerkneła na zegarek - na tarczy urządzenia widniała godzina 8:30. "Chyba rzeczywiście czas się zbierać" pomyślała córka Ateny. Delikatnie zsunęła się z pościeli i bardziej żwawym krokiem podeszła do lustra. W tafli zobaczyła dziewczynę z rozczochranymi włosami, oczami czerwonymi od płaczu i opuchniętymi policzkami. Po raz, nie wiadomo który westchnęła smutno i stanęła naprzeciwko szafy. Wyjęła z niej wcześniej przygotowany, czarny strój. Była to długa, szaro-czarna sukienka z broszką w kształcie malutkiej sowy, szal i płaskie sandały. Rzuciła wszystko na krzesło, po czym weszła do łazienki. Umyła zęby i wzięła szybki prysznic. Chłodna woda zawsze uwalniała ją od ponurych myśli. Zmywała z niej wszelkie troski i zmartwienia, pozwalała się zrelaksować. Niestety, Annabeth kojarzyła się również z Percy'm. Z ponurym wyrazem twarzy zakręciła dopływ wody i szczelnie owinęła się ręcznikiem. Wyszła z pomieszczenia, ponownie stanęła przed lustrem i rozpoczęła "zabiegi upiększające", jak je często nazywała. Włosy wysuszyła i spięła w ciasnego koka, rzęsy pomalowała tuszem, a na powieki nałożyła odrobinę srebrnego cienia. Gdy skończyła, przebrała się w suknię, zgarnęła torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami, po czym wyszła z domku. Powietrze poranka lekko ją otrzeźwiło i pozwoliło zebrać myśli. Może, zamiast płakać za Percy'm, powinna pomyśleć, jak wyciągnąć go z Podziemia? Gdyby tak poprosić Hadesa lub Tanatosa...? "Dość. Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei!" skarciła się w duchu. Rozmyślając nad tym wszystkim, powolnym krokiem ruszyła w stronę amfiteatru, w którym już gromadzili się ubrani na czarno bogowie, obozowicze i śmiertelnicy. Była w połowie drogi, gdy niespodziewanie w głowie usłyszała cichy szept:
"Annabeth... jestem przy tobie."
Zatrzymała się gwałtownie. Rozejrzała się dookoła, lecz nie znalazła źródła dźwięku. Kilka osób idących koło niej spojrzało na nią pytającym wzrokiem, lecz ona to zignorowała. To niemożliwe, ale... wszędzie rozpoznałaby ten głos. Należał on do Percy'ego. "Przecież jego nie ma, właśnie idziesz na jego pogrzeb!" - rozsądek wziął górę. Pokręciła głową i poszła dalej.
***
Po chwili doszła na miejsce. Stanęła w bramie i zaniemówiła z wrażenia. Całe trybuny zajęte zostały przez herosów, bogów, pracowników obozu i gości. Każdy, kto choćby z widzenia znał Percy'ego, przybył do Obozu Herosów na uroczystość. Pojawiła się nawet Clarisse wraz z domkiem Aresa - a oni nie znosili syna Posejdona. Wzruszenie ścisnęło gardło Annabeth, ale powstrzymała się od okazywania uczuć. Musiała się opanować, była przecież córką bogini mądrości! Otrząsnęła się z chwilowego szoku i z kamienną twarzą przeszła na środek obiektu, by przyjrzeć się całunom. Uszycia całunu Percy'ego podjął się domek Ateny, ponieważ w obozie był tylko jeden potomek Posejdona. Był to niebieski, atłasowy materiał; na środku wychaftowany był duży, złoty trójząb skrzyżowany z mniejszym, srebrnym mieczem - zapewne Orkanem. Na dole widniał napis: Percy Jackson, bohater. Córka Ateny załkała. Nie potrafiła już dłużej powstrzymywać kłębiących się w niej uczuć. Ten mały kawałek materiału idealnie przedstawiał jej ukochanego. Przeniosła wzrok na całun siostry Thalii, Maggie. Ten został wykonany przez dzieci Apolla. Szary, sztywny materiał falował delikatnie na wietrze. Na środku wyszyto srebrny piorun otoczony kilkoma małymi. Pod obrazem napisane było - Maggie Grand, heroska. Annabeth, wciąż płacząc, skierowała kroki w stronę widowni. Nie obchodziło ją to, że ludzie zerkają na nią ukradkiem, czy szepczą o niej. W ciszy zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki Clarisse. Ta spojrzała na nią z rozczuleniem, a także smutkiem w oczach i przytuliła.
- Wszystko się jakoś ułoży, zobczysz - powiedziała, lecz Ann wyłapała cień zwątpienia w jej głosie.
Ktoś zadął w konchę. Na podest wyszedł Chejron w czarnej marynarce oraz zarzuconym na grzbiet pledzie w tym samym kolorze.
- Witam wszystkich tu zgromadzonych! - zaczął - Jak zapewne wiecie, zebraliśmy się tu, aby pożegnać dwóch, wspaniałych herosów - Percy'ego oraz Maggie. Wykazali się wielką odwagą broniąc nas przed napastnikami. Percy niejednokrotnie uratował Obóz Herosów, Olimp czy nawet świat; tak i panna Grand ma na swoim koncie kilka spektakularnych wyczynów.
Jego przemowa trwała długo, lecz Annabeth zamyśliła się i nie słuchała. Zdołała tylko wyłapać ostatnie zdania.
 Jestem pewien - po policzku koordynatora zajęć spłynęła łza - że nigdy o nich nie zapomnimy. Będą żyli dalej, w naszej pamięci!
Po centaurze przemawiało jeszcze wiele osób: Piper, Jason, Grover, Frank, Hazel, Clarisse, matka Percy'ego i Maggie. Wszyscy wygłosili piękne i wzruszające przemowy. Po Thalii przyszedł czas na Annabeth. Na miękkich nogach wstała z siedzenia i weszła na podest. Łzy płynęły jej obficie po policzkach, z gardła wydobywał się szloch.
- Percy był niesamowitym herosem - głos Ann załamał się - najlepszym, jakiego spotkałam. Lojalnym, odważnym, silnym, pomocnym, zawsze gotowym stanąć w twojej obronie. Nigdy się nie poddawał, walczył do samego końca; był gotowy oddać życie za przyjaciela. Był także chłopakiem doskonałym: czułym, romantycznym, opiekuńczym, kochającym... Pamiętam wiele pięknych chwil, które przeżyliśmy tu, w Obozie. On poległ, broniąc miejsca, które kocha i ludzi, których kocha. Z pewnością nie chciałby, żebyśmy za nim długo płakali. Musimy iść naprzód.
Zakończyła przemowę, usłyszała oklaski. Dalej jednak stała nieruchomo na środku, w centrum uwagi. Nie mogła się ruszyć; czuła, jakby całe ciało miała z ołowiu. Spojrzała w kierunku miejsca, które zajmował Bóg Mórz. Siedział między Zeusem i Sally. Kobieta opierała głowę na jego ramieniu, a on przytulał ją i delikatnie głaskał po głowie, szepcząc przy tym jakieś słowa otuchy. Gdy napotkał jej wzrok, Annabeth poczuła uścisk w sercu. Oczy Posejdona miały taki sam kolor jak Percy'ego; teraz pełne były bólu i tęsknoty. Córka Ateny nie wytrzymała tego spojrzenia, więc skupiła się na Gromowładnym. Jak zwykle miał na sobie szary, prążkowany garnitur, włosy elegancko zaczesane do tyłu i... zaraz, czy on płacze?! Nie, na pewno jej się zdawało. Ann postanowiła ruszyć się z miejsca, więc, zanosząc się spazmatycznym szlochem, pobiegła do widowni i usiadła. Na podest znów wkroczył Chejron i poprosił:
- A teraz, uczcijmy minutą ciszy ofiarę naszych bohaterów.
Zapadła nieznośna cisza. Słychać było tylko liści na drzewach i wody. Annabeth bezmyślnie wodziła oczami po lini drzew rozpoczynających las, gdy jej wzrok padł na coś - a raczej kogoś - kto stał przy jeziorku. Nawet jako duch nie stracił nic ze swojego uprzedniego wyglądu. Ciągle rozczochrane, ciemne włosy, piękne, morskie oczy, które tak uwielbiała, zawadiacki uśmiech... Takim właśnie go zapamiętała. Ubrany był w długą, szarą szatę, stopy miał bose. Wokół niego roztaczała się srebrna poświata, ale wszyscy zdawali się go nie zauważać. Córka Ateny była mimo to pewna, że to On; rozpoznała Go nawet z tej odległości. Zerwała się z miejsca i popędziła w tamtą stronę ile sił. Z jej ust wydobył się pełen niedowierzania krzyk, przerywając milczenie:
- Percy?!
^^^
Rozdzialik jest! Opisowy, ale potrzebny. Za wszystkie błędy najmocniej sorki ×-× Od razu informuję, że następny na pewno, nieodwołalnie w piątek. I uwaga: ROZDZIAŁ VII BĘDZIE  CAŁY PISANY Z PERSPEKTYWY PERCY'EGO Z PODZIEMIA W CZASIE PRZYGOTOWAŃ I POGRZEBU :) Jeszcze raz PRZEPRASZAM za tę jednodniową obsuwę =*
Komentujesz - motywujesz :D

39 komentarzy:

  1. Łezka się w oku kręci ;(
    Pięknie opisałaś ten wzruszający moment.
    Bardzo długo czekałam na rozdział, ale warto było :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło jest pisać rozdział, a potem w komentarzach czytać, że warto było na niego czekać =^_^= Fajnie, że Ci się spodobało! :)

      Usuń
  2. Agnes, przeszłaś samą siebie :*
    Cudowny, boski, zajebisty..... I wiele innych słów opisujących ten rozdział ;&
    Weny i wgl. Życzę B-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;^ Naprawdę super, że komuś podobają się moje teksty! Za wenę także thx (przyda się) :D

      Usuń
  3. Masz odrodzić Persia now XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz niestety poczekać jeszcze około dwa rozdziały ;)

      Usuń
    2. Dwa rozdziały ?! Czy Ciebie powaliło kobieto?!

      Usuń
    3. Nie będę tyle czekać :)
      Jeśli w piątek będzie VII rozdział, to w sobotę next :*

      Usuń
  4. Bombowy rozdział, piękny po prostu!!! :)
    Nie masz za co przepraszać =)
    O piątku, nadchodź !

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś bogiem, uświadom to sobie sobie :+

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym miała zachwalać tego bloga, zabrakłoby słów w slowniku <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twojego bloga!!!! Pisz dalej i... Byle do piątku ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś zua XD
    Jak można przerywać w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty rozdział XD
    Czekam na nexta :)
    Pozdrowionka i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z wszystkimi powyższymi komami :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodaj szybko new rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. O której mniej więcej będzie rozdział? Chce w szkole odliczać godziny, minuty itp. Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się twój blog o percabeth <3 Mówię serio, nie żartuje. Zaglądam tu najmniej 8 razy dziennie, czy przypadkiem nie dodałaś nowego rozdziału :D. Pozdrawiam i życzę dużo weny, i żeby w szkole Cię nie męczyli, żebyś miała czas na pisanie bloga i wgl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział mniej więcej o 18 ;) Miło mi słyszeć, że ktoś czyta ten blog i komuś się on podoba, naprawdę :'*
      Dziękuję za życzenia :D

      Usuń
  13. Rany dziewczyno ty masz talent wielki jak góra Olimp.

    OdpowiedzUsuń
  14. Popłakałam się kocham twój blog i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio się popłakałaś? :') A ja kocham twój blog! <3

      Usuń
  15. Niech Percy powstanie z martwych ;) Plooooose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce powstanie z martwych, bez obaw (jak poetycko xd) ^^

      Usuń
  16. O której rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  17. JAK, JAK, JAK MOŻESZ?!!! TERAZ CIĄGLE PŁACZĘ!!!!! :'(

    OdpowiedzUsuń
  18. Prawie sie poplakalam a to sie zadko zdaza.... (no i tak przy mamie) ;P kckckckkc
    Córka Posejdona ;*

    OdpowiedzUsuń